Stoi tu u mnie z boczku (z prawej strony) dziewczynka trzymająca znak STOP. Rzetelna z niej osóbka, ma za zadanie zwrócić na coś uwagę i tkwi na stanowisku non-stop. Może dlatego, że jest mała, nie każdy ją zauważa i czasem nawet całe moje teksty wędrują dalej w świat – bez mojej zgody. Niektórzy zapominają, że „przypadki chodzą po ludziach” i że mogę trafić na plagiat ja lub moi Czytelnicy (zdarzyło się tak nie raz), i że istnieją programy antyplagiatowe, wykrywające to niestety powszechne zjawisko (nie przestaje być plagiatem ukradziony tekst, w którym dokonano drobnych zmian).
Internet jest przestrzenią publiczną, ale to nie znaczy, że wszystko, co w niej jest należy do wszystkich. Pominę kradzieże książek, które dotykają mnie i innych autorów, pominę kradzieże tekstów (kopiowanie i upublicznianie bez podania autorstwa i źródła), a powiem kilka słów o fragmentach. Chyba nie każdy zdaje sobie sprawę, że istnieje tak zwane prawo cytatu i ono określa jasno, że można posłużyć się fragmentem tekstu Iksińskiego, jeśli będzie stanowił on cząstkę wypowiedzi (cytat zawsze pełni funkcję pomocniczą, nie może być kluczową częścią tekstu). Niedopuszczalne jest stworzenie i opublikowanie składanki zawierającej fragmencik artykułu z gazety X, z portalu Y, z wpisu blogera Z i dodanie jednego, dwóch lub trzech zdań od siebie.
Obowiązkiem jest podawanie autorstwa i źródła, a jeśli to źródło znajduje się w internecie, musi to być link – napisanie „źródło internet” nie jest spełnieniem tego wymogu. Źródłem jest miejsce, w którym sam autor opublikował konkretną treść. Portale społecznościowe umożliwiają udostępnianie postów, ale to nie znaczy, że wpis Kowalskiego z Facebook’a można skopiować i wkleić na swoim blogu. Można natomiast skorzystać z opcji „osadź na swojej stronie” – taki wariant oferuje Facebook i YouTube.
Muszę dodać, że chociaż krucho jest ze znajomością przepisów, o których wspomniałam wielu ludzi wykorzystuje cytaty zgodnie z prawem autorskim. W wielu miejscach, między innymi, są moje słowa, fragmenty moich książek z podaniem tytułu i autorstwa i takie sytuacje na pewno są miłe dla każdego autora.
Wolno rozpowszechniać i zmieniać to, co znajduje się w domenie publicznej – mylonej niekiedy z przestrzenią publiczną. Do domeny publicznej trafiają wszystkie dzieła (książki, teksty, obrazy), jak minie 70 lat od śmierci autora (można je udostępniać w całości i zmieniać w dowolny sposób).

Zdarza się, że ludzie żyjący przenoszą swoje prace do domeny publicznej, dotyczy to między innymi zdjęć i grafik, które można pobierać i udostępniać bez uznania autorstwa czy informacji o źródle (jest to zwykle napisane gdzieś obok lub pracy towarzyszy odpowiednie oznakowanie). Jest kilka wariantów wykorzystywania cudzych prac, dobrze jest wcześniej upewniać się na jakiej zasadzie (ile, komu, gdzie) możemy coś udostępnić. Napisałam o tym wszystkim, bo wiem, że czasem nieświadomie popełniamy błędy, warto więc propagować niektóre informacje, dzielić się nimi z innymi.
Ignorantia legis non excusat
Nieznajomość prawa nie jest usprawiedliwieniem

Prawo cytatu w Prawie Autorskim:
Podpisuję się pod wszystkim, co napisałaś. Maria.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, Marysiu.
Serdeczności 🙂
PolubieniePolubienie
Bardzo dobrze, że o tym wszystkim napisałaś. To bardzo ważne. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Cieszę się, że też uważasz, że to ważne.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
PolubieniePolubienie
Hmmm… Dziś na blogu wkleiłem jakieś zdjęcie ilustracyjne z netu, a konkretnie ze sklepu internetowego znanej sieci odzieżowej. Nic tam nie było o prawach autorskich ani słowa o autorze. Nie wiem, czy zdjęcie jest własnością sklepu czy też pobrane z sieci. Czy popełniłam przestępstwo? Podpisałam „zdjęcie z netu”, bo sobie hula po sieci na wielu stronach.
Jest też coś takiego w prawie, jak dozwolony użytek. Gdy wykorzystuje się „dzieło” nie podając autora, ale celem nie jest czerpanie z tego korzyści.
To chyba będzie mój przypadek:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak, istnieje dozwolony użytek osobisty, jest wtedy, gdy nie czerpie się korzyści, ale dzieło można udostępnić tylko znajomym, rodzinie (w kręgu osobistym).
Prawo cytatu obejmuje także obrazy i myślę, że Twoja sytuacja wpisuje się właśnie w to prawo. Zamieściłaś zdjęcie, które obrazuje obszerną treść (łączy się z tematem), a więc mogłaś. Bardzo możliwe, że to zdjęcie krąży, nie jest opisane lub oznakowane, bo nie musi, jeśli jest w domenie publicznej, ale skoro nie ma pewności, powinien być link do miejsca, z którego zostało pobrane. 🙂
PolubieniePolubienie
Przeczytałam z dużym zainteresowaniem, jako że moja wiedza w tym zakresie była znikoma. Co prawda juź wcześniej znacznie mi ją przybliżyłaś, ale dzisiejsza notka jeszcze ją rozszerza. Dziękuję i pozdrawiam. :))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo starałam się, żeby było krótko. Jeśli myślisz, że coś jest niejasne lub coś jeszcze mogłabym dodać, napisz, proszę.
Moc pozdrowień i buziaków 🙂
PolubieniePolubienie
Niestety problem znany nie od dziś, ale dziś szczególnie i nagminnie łamany. Masowo wręcz. Eh…..
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Niestety, tak jest. Mam nadzieję, że mówienie, pisanie, dzielenie się tymi informacjami pomoże tym, którzy nieświadomie łamią prawo autorskie, a może niektórych (mających to „w nosie”) powstrzyma. 🙂
PolubieniePolubienie